Podobno nie ocenia się książek po okładce, jednak niektóre wręcz wołają z półki, aby po nie sięgnąć. Tak właśnie miałam z najnowszą pozycją Magdaleny Wrocławiak pt. W górę rzeki. Czy warto było ją przeczytać?
Nie oszukujmy się – większość z nas jest wzrokowcami, dlatego też chętniej kupujemy rzeczy, które nam się podobają. Podobnie jest w przypadku książek. Okładka jednak zdradza co nieco na temat tego, co znajdziemy na kolejnych kartach, choć nie zawsze. Wprowadza jednak pewien klimat.
Wybierając kolejne tytuły, które spoczną na mojej półce, zawsze czytam opis, ale i zerkam na ilustracje zamieszczoną na froncie. Taki odruch. W górę rzeki pod każdym względem miało przewagę nad innymi tytułami. A co z treścią?
Tytuł: W górę rzeki
Autor: Magdalena Wrocławiak
Wydawnictwo: Oficynka
Rok wydania: 2021
Ilość stron: 408
Kilka słów o autorce:
Magdalena Wrocławiak już od dziecka uwielbiała pisać, z czym związała swoją przyszłość. Nigdy nie brakowało jej pomysłów na ciekawe historie, a część z nich przelała na strony recenzowanej przeze mnie książki. Interesuje się filmem, górskimi wędrówkami (🤍) i akwarystyką.
W górę rzeki
Głównym bohaterem powieści jest Sebastian, który w swoim życiu bardzo pobłądził i popełnił wiele błędów. Koniec końców został skazany na karę pozbawienia wolności.
Jego życie wywraca się do góry nogami w momencie, w którym przyśniła mu się tajemnicza kobieta, która wiedziała o nim wszystko i odwiodła go od próby samobójczej. To ona skłoniła go do głębszej refleksji na temat jego życia oraz popchnęła go ku Bogu. Miało to swoje plusy.
Szukając ukojenia, Sebastian ucieka w Bieszczady, w których poznaje wyjątkową kobietę. W krótkim czasie zrodziło się między nimi płomienne uczucie, jednak los postanowił nieco pokrzyżować ich plany.
Jak potoczyły się ich losy? Tego dowiecie się czytając książkę.
Moja opinia:
Już na wstępie muszę zaznaczyć, że ten tytuł z jednego powodu nie wszystkim przypadnie do gustu. Dlaczego? Ponieważ opowiada o tym, jak człowiek niewierzący odnajduje Boga i zaczyna żyć blisko niego. Biorąc pod uwagę fakt, iż jego obecność dla wielu osób jest dyskusyjna, dlatego też myślę, że warto o tym wspomnieć.
Skupiając się już wyłącznie na mojej opinii, z pewnością sięgnęłabym po ten tytuł po raz kolejny. W mojej opinii to doskonała lektura na długie, jesienne wieczory, gdy często wpadamy w melancholijny nastrój. Autorka zaserwowała czytelnikowi cały wachlarz emocji i w niektórych momentach łzy same cisną się do oczu. Innym razem na twarzy samoczynnie maluje się promienny uśmiech. Nie jest to jednak łatwa lektura, która szybko odejdzie w zapomnienie.
Magda ma lekkie pióro, dzięki czemu W górę rzeki czyta się bardzo przyjemnie, a historia jest tak wciągająca, że trudno się od niej oderwać. Ba! Mało tego. Ja miałam tak, że jeszcze przez kilka godzin zdarzało mi się zastanawiać nad tym, co się wydarzy i jak ja zachowałabym się w tej sytuacji.
Co tu dużo mówić: polecam bardzo!